Dnia 24 XI 2015 odbyło się spotkanie ogólne wspólnoty Theoforos na którym ks. Jacek poinformował o planowanych na sierpień 2016r. Rekolekcjach Wspólnotowych. Dokładny termin, miejsce oraz koszt uczestnictwa będą podane, gdy zostaną uzgodnione z właścicielem ośrodka. W tym roku ksiądz Jacek powierzył organizację rekolekcji członkom wspólnoty.
Głównym tematem była katecheza „ Oto tyle Ci służę i co mam w zamian?” to jakby odpowiedź na pytanie, które nurtuje wielu ludzi próbujących żyć dla Boga. Po nawróceniu i zawierzeniu Bogu wydaje nam się, że nigdy nie było tak ciężko, i chociaż modlimy się, głosimy ewangelię a nawet staramy się o przygotowanie modlitwy uwielbieniowej to Bóg zdaje się nie patrzeć na nasze „cierpienie” i nie wysłuchiwać naszych błagań o pomoc.
By zrozumieć sens cierpienia musimy cofnąć się i pojąć kim jesteśmy dla Boga, już nie jesteśmy niewolnikami lecz przyjaciółmi, a przede wszystkim (jak pisze Św Paweł, apostoł pogan) jesteśmy dziećmi Bożymi (Rzymian 8, 14):
Albowiem wszyscy ci, których prowadzi Duch Boży, są synami Bożymi. Nie otrzymaliście przecież ducha niewoli, by się znowu pogrążyć w bojaźni, ale otrzymaliście ducha przybrania za synów, w którym możemy wołać: «Abba, Ojcze!» Sam Duch wspiera swym świadectwem naszego ducha, że jesteśmy dziećmi Bożymi. współdziedzicami Chrystusa, skoro wspólnie z Nim cierpimy po to, by też wspólnie mieć udział w chwale.
I dalej w wersach od 18 do 27 apostoł pisze,
Sądzę bowiem, że cierpień teraźniejszych nie można stawiać na równi z chwałą, która ma się w nas objawić. Bo stworzenie z upragnieniem oczekuje objawienia się synów Bożych. Stworzenie bowiem zostało poddane marności – nie z własnej chęci, ale ze względu na Tego, który je poddał – w nadziei, że również i ono zostanie wyzwolone z niewoli zepsucia, by uczestniczyć w wolności i chwale dzieci Bożych. Wiemy przecież, że całe stworzenie aż dotąd jęczy i wzdycha w bólach rodzenia.
Lecz nie tylko ono, ale i my sami, którzy już posiadamy pierwsze dary Ducha, i my również całą istotą swoją wzdychamy, oczekując – odkupienia naszego ciała. W nadziei bowiem już jesteśmy zbawieni. Nadzieja zaś, której [spełnienie już się] ogląda, nie jest nadzieją, bo jak można się jeszcze spodziewać tego, co się już ogląda? Jeżeli jednak, nie oglądając, spodziewamy się czegoś, to z wytrwałością tego oczekujemy.
Podobnie także Duch przychodzi z pomocą naszej słabości. Gdy bowiem nie umiemy się modlić tak, jak trzeba, sam Duch przyczynia się za nami w błaganiach, których nie można wyrazić słowami. Ten zaś, który przenika serca, zna zamiar Ducha, [wie], że przyczynia się za świętymi zgodnie z wolą Bożą.
Dlaczego jednak Bóg dopuszcza cierpienie na swoje dzieci? Pierwszym powodem jest miłość jaką Bóg Ojciec obdarza swoich synów i córki: Rzymian 8, 3138
On, który nawet własnego Syna nie oszczędził, ale Go za nas wszystkich wydał, jakże miałby wraz z Nim i wszystkiego nam nie darować?Któż może wystąpić z oskarżeniem przeciw tym, których Bóg wybrał? Czyż Bóg, który usprawiedliwia? Któż może wydać wyrok potępienia? Czy Chrystus Jezus, który poniósł [za nas] śmierć, co więcej zmartwychwstał, siedzi po prawicy Boga i przyczynia się za nami? Któż nas może odłączyć od miłości Chrystusowej? Utrapienie, ucisk czy prześladowanie, głód czy nagość, niebezpieczeństwo czy miecz? Jak to jest napisane: Z powodu Ciebie zabijają nas przez cały dzień, uważają nas za owce przeznaczone na rzeź Ale we wszystkim tym odnosimy pełne zwycięstwo dzięki Temu, który nas umiłował. I jestem
pewien, że ani śmierć, ani życie, ani aniołowie, ani Zwierzchności, ani rzeczy teraźniejsze, ani przyszłe, ani Moce, ani co wysokie, ani co głębokie, ani jakiekolwiek inne stworzenie nie zdoła nas odłączyć od miłości Boga, która jest w Chrystusie Jezusie, Panu naszym.
Słowa te chociaż wydają się tak współczesne były już aktualne za czasów pierwszych chrześcijan, którzy cierpiąc katusze mieli udział w mękach i zwycięstwie naszego Zbawiciela. A jak pisał święty Paweł Wietnamski i tak mamy w udziale najmniejszą cząstkę cierpienia jakie poniósł za nas Jezus Chrystus.
O ile w Starym Testamencie można znaleźć wiele uzasadnień cierpienia to w Nowym Testamencie jest ono wyrazem miłości i posłuszeństwa woli Ojca. Jezu nie obiecuje swoim uczniom łatwego życia, obiecuje jedynie prześladowanie ze strony świata oraz ludzi którym Bóg jest niewygodny.
I oto dziesiąty rozdział ewangelii według Świętego Mateusza odnotowuje takie słowa:
Oto Ja was posyłam jak owce między wilki. Bądźcie więc roztropni jak węże, a nieskazitelni jak gołębie! Miejcie się na baczności przed ludźmi! Będą was wydawać sądom i w swych synagogach będą was biczować. Nawet przed namiestników i królów będą was wodzić z mego powodu, na świadectwo im i poganom. Kiedy was wydadzą, nie martwcie się o to, jak ani co macie mówić. W
owej bowiem godzinie będzie wam poddane, co macie mówić, gdyż nie wy będziecie mówili, lecz Duch Ojca waszego będzie mówił przez was Brat wyda brata na śmierć i ojciec syna; dzieci powstaną przeciw rodzicom i o śmierć ich przyprawią. Będziecie w nienawiści u wszystkich z powodu mego imienia. Lecz kto wytrwa do końca, ten będzie zbawiony […] Uczeń nie przewyższa
nauczyciela ani sługa swego pana. Wystarczy, jeśli uczeń będzie jak jego nauczyciel, a sługa jak pan jego. Jeśli pana domu przezwali Belzebubem, o ileż bardziej jego domowników tak nazwą.[…]
Nie bójcie się tych, którzy zabijają ciało, lecz duszy zabić nie mogą. Bójcie się raczej Tego, który duszę i ciało może zatracić w piekle. Czyż nie sprzedają dwóch wróbli za asa? A przecież żaden z nich bez woli Ojca waszego nie spadnie na ziemię. U was zaś nawet włosy na głowie wszystkie są policzone. Dlatego nie bójcie się: jesteście ważniejsi niż wiele wróbli.
Jezus już przed swoim zmartwychwstaniem zapowiedział nam to, co nas spotka jeśli przyjmiemy jego naukę. Jednocześnie uspokaja nas, bo przecież dla Boga jesteśmy tak ważni, że nawet włosy na naszej głowie są policzone (Co ma oddać pieczołowitą miłość Boga).
Dla Jezusa Chrystusa nie są to czcze słowa, sam osobiście daje przykład posłuszeństwa i choć Jego własne człowieczeństwo ( Zbawiciel był równocześnie Bogiem i Człowiekiem) bało się czekającego go krzyża, co oddaje choćby Jego stan podczas modlitwy w Ogrójcu, to jednak posłuszny Bogu do końca, bierze na siebie ciężar naszych grzechów. W tym poddaniu się woli Bożej dokonuje się cud miłości od którego zależne było Zbawienie. Bo to nie w Krzyżu dokonało się Zbawienie, ale w posłuszeństwie Ojcu aż po Krzyż. Zbawiciel znał wszelakie możliwe troski i cierpienia ludzi; brak domu (nie miał nawet gdzie położyć głowę), samotność (niemal wszyscy jego uczniowie, których formował uciekli od niego), beznadziejność pracy (jakże musiał się czuć gdy tłumy, które nauczał, karmił chlebem i uzdrawiał domagały się Jego śmierci).
A jednak sam Bóg prosi, poprzez przypowieść o krzewie winnym, byśmy wszelkie swoje troski przerzucili na Niego. Bo o ile latorośl bez krzewu nie jest w stanie żyć, tak i krzew winny bez latorośli jest zwykłym pieńkiem. Tak, Bóg choć samowystarczalny tak bardzo nas potrzebuje.
Nie zapominajmy, że Bóg kochając swoje dzieci wychowuje je, karci, chłoszcze poprzez dopuszczanie nań cierpienia (Bóg nie jest sprawcą cierpienia). Jak powiedział kiedyś – jeszcze wtedy kardynał Karol Wojtyła „Im Bardziej Bóg kocha jakąś duszę, tym bardziej rzuca ją na kolana”
Jezus nikogo nie zmusza do cierpienia, któremu zabrał moc niszczenia, i jeżeli ktoś nie chce to ma prawo odrzucić cierpienie, ale w ten sposób odrzuca też miłość. Wielu ludzi cierpiących (rozumiejąc cierpienie nie tylko jako ból psychofizyczny) potrafi mimo cierpienia ofiarować siebie i swój czas innym. A gdy umiłuje się krzyż, to cierpienie traci swą moc i przestaje być cierpieniem.
O umiejętność pokochania i dźwigania naszych krzyży prosiliśmy w modlitwie, którą zakończyliśmy spotkanie. Obyśmy umieli wielbić Boga nie tylko gdy jest dobrze, ale także gdy trudności przysłaniają nam Go i gdy nie jesteśmy w stanie dostrzec jak On dźwiga nas z naszej słabości.
ślady na piasku
We śnie szedłem brzegiem morza z Panem
oglądając na ekranie nieba całą przeszłość mego życia.
Po każdym z minionych dni zostawały na piasku
dwa ślady mój i Pana.
Czasem jednak widziałem tylko jeden ślad
odciśnięty w najcięższych dniach mego życia.
I rzekłem:
“Panie postanowiłem iść zawsze z Tobą
przyrzekłeś być zawsze ze mną;
czemu zatem zostawiłeś mnie samego
wtedy, gdy mi było tak ciężko?”
Odrzekł Pan:
“Wiesz synu, że Cię kocham
i nigdy Cię nie opuściłem.
W te dni, gdy widziałeś jeden tylko ślad
ja niosłem Ciebie na moich ramionach.”
anonim