Moje codzienne zatrzymanie 2020.04.23
J12,24-26
Dzisiejsze codzienne zatrzymanie należałoby nazwać świątecznym, gdyż przeżywamy w Polsce uroczystość św. Wojciecha, który jest jednym z głównych patronów naszej Ojczyzny. Dlatego nim jest, bo zginął śmiercią męczeńską, kiedy szedł z misją ewangelizacyjną do Prus. Można powiedzieć, że w sumie niewiele narobił, jako ewangelizator, lecz jako męczennik, a i owszem… „Bo krew męczenników jest posiewem chrześcijan”, jak powiedział św. Tertulian. Historia pokazuje, że tam gdzie przelała się krew męczeńska, z czasem chrześcijaństwo zaczęło się pojawiać i rozwijać. Na początku wiary w Polsce również spotykamy kilku ważnych męczenników: św. Brunon, św. Stanisław, św. Wojciech. Początki więc nie były proste, ale jak widzimy, zaowocowały.
W Ewangelii dzisiejszej Jezus mówi o konieczności obumierania, aby wydawać owoce. W pierwszej kolejności to obumieranie powinno dotyczyć naszego egoizmu, czyli nieuporządkowanej miłości własnej. W drugiej chodzi o obumieranie dla świata, by nie wiązać się z tym, co przemijające. Nie jest to łatwe, ale tylko wtedy będziemy mogli być dobrymi narzędziami w ręku Boga, aby przemieniał ten świat. Pojawia się jednak pytanie o to, czy chcemy być współpracownikami na niwie Pańskiej? Świat i ludzie tego potrzebują, lecz decyzję Bóg pozostawia nam.
I jeszcze jedno. Nie czekajmy na owoce naszej pracy. Fajnie byłoby je zobaczyć, ale nie zawsze jest nam to dane. Owoce zbiera Pan. Kiedy nie widzimy owoców, których się spodziewaliśmy, możemy ponieść największą porażkę, którą jest rezygnacja. W życiorysach św. Wojciecha znajdziemy wiele wzmianek o jego duszpasterskich niepowodzeniach, ale to doprowadziło do jego decyzji o misjach, a potem męczeńskiej śmierci. A Pan już tym wszystkim posłużył się w najbardziej odpowiedni sposób.
Pozdrawiam i błogosławię ? ks. Jacek