Moje codzienne zatrzymanie 2020.06.13
Mt 5,33-37
W lekcjonarzu przed dzisiejszą Ewangelią znajdujemy nagłówek „zakaz przysięgania”. Tak należałoby wnioskować z treści tej perykopy. Jezus radykalizuje dawne przepisy, a może nawet ukazuje, że nie mają one racji bytu. Ale kiedy nie mają racji bytu? Wtedy, kiedy całe nasze życie jest szczere i prawdziwe wobec Boga. Idąc za biblijnym sposobem myślenia, jeśli kochasz Boga i wszystko czynisz z miłości do Niego, nie musisz zobowiązywać się żadną przysięgą, bo i tak będziesz czynił wszystko, co się Jemu podoba. Pomyśl ile razy złożyłeś Bogu jakąś obietnicę? Udało ci się ją wypełnić? Przeproś za te, których nie dotrzymałeś… Podziękuj za te, które udało ci się wypełnić…
Może teraz myślisz sobie, że jesteś do niczego, bo tyle razy obiecywałeś poprawę np. w Sakramencie Pojednania, a niestety popełniasz te same grzechy… Spróbuj zrozumieć, że postanowienie poprawy, to wola walki i staranie się. Na tym Bogu zależy. Gdybyś nic nie robił, aby się zmienić, to byłby problem. Ale jeśli próbujesz i nie poddajesz się w walce, wszystko jest na dobrej drodze. Podziękuj Jezusowi za pragnienie zmian i chęci, które masz w sobie… Podziękuj Mu za każde zwycięstwo, nawet to najmniejsze. Poproś Maryję o łaskę wierności Bogu we wszystkim.
A co z przysięgami wobec ludzi? Czy musimy składać przysięgi tym wobec, których jesteśmy uczciwi i szczerzy? Wydaje mi się, że nie. Moim zdaniem ludzie przysięgają wtedy, kiedy nie ufają sobie nawzajem. I to powinno być dla nas przedmiotem gruntownej refleksji, a może nawet radykalnego nawrócenia.
Pozdrawiam i błogosławię ? ks. Jacek