Nasza Twórczość
Wiersze Justynki S.
W zamyśleniu
W zamyśleniu gwiazdy szepczą mi coś do ucha. W pięknie nocy rozpoznaję Ciebie. Ty w białej szacie stajesz przede mną. Uniesioną ręką błogosławisz mi. Gdy nabieram nadziei, Ty dodajesz mi wiary, a gdy wiara jest już w sercu mym, miłości do Ciebie i ludzi nie brak mi.
W Twoich oczach
W Twoich oczach czarnych jak wrona zobaczyłam miłość. Twoje oczy nie odpowiadały mi złością, nienawiścią, a jednak miłością. Ja jak Judasz zdradziłam Ciebie. Zaparłam się Ciebie jak Piotr i rozpłakałam się jak dziecko. Moje oczy nic nie widziały, moje uszy nic nie słyszały, moja dusza płakała, a ciało stało jak wryte.
Nie mam sił
Nie mam sił, by spojrzeć na Ciebie Panie. Nie mam sił, by mówić cokolwiek do Ciebie Panie. Nie mam sił, by powiedzieć jak bardzo Cię kocham, jak bardzo kocham Twój krzyż. Jestem w gronie rodzinnym, a czuję się tak samotnie. Piszę, bo mówić nie potrafię. Trudno mi jest i swym zwyczajem krzyczę do Ciebie Panie, ulecz mnie dziś Panie.
Przytulam krzyż
Przytulam krzyż do serca swego jak lalkę, której piękno jest stałe. Lecz krzyż mym zbawieniem pięknym, miłością przepełniony. Z trudem niesiony i miłosierną śmiercią zwyciężony.
Znowu
Znowu klękam przed Tobą, słowa znowu ubrać się nie mogą, znowu piszę zamiast mówić, bo nie chcę niczego w sobie tłumić. Myśli me biegną ku Tobie, czuję się głupia przy Tobie. Lecz Ty moje łzy na rzęsie przyjmij, ręce złączone złącz na zawsze, niech życie moje wielbić ciebie zacznie.
Widzę
Widzę świat ponury. Czekam na wiosnę, aż przyjdzie jak jej siostra. Niebo ponure zmęczone i szybko się ściemniające. Tęsknie za lasem liściastym pachnącym po burzy. Za słońcem budzącym swymi promieniami. Za życiem powracającym do świata, by widzieć go znów naturalnym.
Patrzę na Ciebie
Patrzę na Ciebie i znowu to samo widzę. Oczy niebieskie, a w oczach znowu łzy, po policzkach spływają. Znowu nadziei i wiary nie widać. Gdy tylko sobie przypomnę jego uśmiech, oczy niebieskie, roześmiane, radość z życia. Nie mogę już, nie mogę. Jego już nie ma. Pamiętam ten ostatni dzień. On leżał ja ostatni raz do niego podeszłam i dotknęłam go w jego policzek, a łzy mi spadały jak kamienie i nadeszła chwila oddania go Bogu.
Cicha noc
Cicha noc rozlega się głos i nastał dzień Wigilii. Dzień zjednoczenia. Dzień każdej rodziny. Dzień narodzenia Pana.
Wszystkich Świętych
W jesienny późny wieczór, gdy gwiazdy zapalono mrocznymi drogami bocznymi schodami szli wszyscy święci. Po drodze mijali swoje domostwa pukali do drzwi zamkniętych. Zajrzeli też do Okopów i Wadowic, bo szli drogą wszystkich Świętych. A droga była długa i kamienista oblana cierpieniem i strugą łez. Na powitanie wyszedł im Jezus, wprowadził w krainę wszystkich Świętych. Zmęczeni podróżni usiedli przy Bogu. Spragnieni napili się prawdy. A Pan nasycił ich słowami miłości. W krainie wszystkich Świętych.
Padłeś ?
Padłeś, powstań, nie zatrzymuj się bez końca, to nie ma sensu, zaufaj Jemu. On ci pomoże, idź dalej ku Niemu.
Nareszcie !
Nareszcie! Słychać nareszcie beatyfikowany. Polak papież JAN PAWEŁ II beatyfikowany! Modląc się dzisiaj zawdzięczamy, że w tak krótkim czasie może być beatyfikowany.
Gdzie ja tam i Ty
Gdzie ja tam i Ty blisko mnie chcesz być, lecz ja oddalam się bez litośnie i stoję nad czyimś grobem. Ty po cichu się przysuwasz, a ja znowu się odsuwam. Lecz Ty przemieniasz się w sumienie i znowu jesteśmy blisko siebie.
Chcę
Chcę być przy tobie Boże, wtedy, kiedy niczego więcej nie mogę. Chcę słyszeć Twój głos i cichy szept. Chcę wtulić się w twe ramiona. Chcę kochać Cię i zostać przy Tobie, by niczego więcej nie pragnąć.
Kim jesteś
Kim jesteś Boże, którego wołam? Gdzie jesteś? Kim jestem dla Ciebie? Boże, którego tak ciężko odnaleźć powiedz coś do mnie człowieka grzesznego i nie roztropnego, oraz zniewolonego. Powiedz coś miłego. Ojcze, za którym tęsknię tak bardzo. Gdzie odnaleźć Ciebie mogę? Boże prawości mojej.
Wiersze Kamila K.
Starszy Bracie
To jam rykiem tłumu To jam goryczą w kielichu To moje ręce krzyż ciosały To jam śliną żołdaków To jam cierniem w koronie To jam płaszczem purpury To jam rzemieniem bicza To jam kamieniem na kalwarii To jam Twym, Boże zmęczeniem To jam gwoździem w Twym ciele To jam skwarem upalnym To jam Twym ciężarem To ja Twym konaniem To Tyś Dowodem Odwiecznej Miłości To Tyś poniósł jarzmo całej mojej winy bym mógł przed Ojcem stanąć usprawiedliwiony.
2
Stał Mojżesz na skale morze przed nim wzburzone za nim faraona rydwany Stał Dawid na skale przed nim gigant straszny za nim, lud przerażony Stała Estera na skale przed nią namiestnik okrutny za nią lud zagrożony Stał Daniel na skale przed nim lew ryczący za nim Pers uradowany stał Eliasz na skale przed nim zgraja magików za nim lud wątpiący Stał człowiek na skale przed nim ból palący za nim szatan drwiący Zawołali Pana… Stanął Pan na skale przed Nim zło klękające za Nim lud wielbiący
„List pożegnalny dziecka”
Kochani rodzice, to były zaledwie tygodnie
lecz wielu, przez całe życie nie zazna
tyle ciepła i miłości.
Było mi dobrze z wami
i się nie gniewajcie.
ale idę do Króla
wstawiać się za wami
ja się wami zaopiekuję
na próżno nie obiecuję.
Ale droga daleka,
same tam nie trafię.
Tato, daj mi na drogę ojcowskie błogosławieństwo
pozwól iść wolne.
Wybacz, że nie zagramy nigdy w warcaby
Mamusiu, znaliśmy się dość dobrze
więc mam jedną prośbę
zaśpiewaj mi na drogę jakąś kołysankę.
Spotkamy się jeszcze, jeszcze zobaczycie
będziecie ze mnie dumni.
Ze mnie, anioła stróża.
Wiersze Renatki
Ktoś pozwolił nam żyć
ktoś pozwolił nam żyć obudził serca bicie namalował twarz cierpliwym ruchem ręki nadał kształty obdarzył różem policzki kolorem i błyskiem oczy rozciągnął pola i łąki w zasięgu wzroku stworzył drugiego człowieka żeby nam miłość dał widzi upadki i wzloty jest wciąż ktoś kocha nas
Nowe życie
łapię oddech-duszę się. pozostawiasz mi tylko białą kartkę. więc tworzę znów od początku. żyję i umieram każdego dnia, taki paradoks. mówisz, że tak być powinno. skazana podnoszę głowę i modlę się. nie słuchasz. wszystko ma swój początek i koniec. płaczę. walczę ze sobą. słyszę tylko ciche kroki. umieram. mówisz teraz właśnie zaczyna się życie.
Ryba na piasku
nie wiem czy mam na tyle wiary spojrzeć ci w oczy grzechy składam na półkę chcę zapomnieć i przykryć kurzem ich istnienie w skorupie chowam się by nie obnażyć nagości nie mówię kocham a wybaczam znów zaczynam od nowa
Wiara
składając dłonie do modlitwy nie wiemy co przyjdzie nam w danej chwili na myśl i tak przepraszamy Go za to że nawet jak próbujemy z nim rozmawiać brakuje wciąż słów
Sens istnienia
bez słów bez milczenia w chaosie świata gdzie człowiek nie ma czasu na pytania zawieszona w próżni zatrzymuję się próbuję odkryć sens istnienia Idę między ziemią a niebem wpatrzona w Ciebie
Ona
żyjąca daleko od świata rozglądała się na przejściu i czekała, nie wiedząc dokąd idzie oczy obłąkane szukały ciszy, usta szeptały same do siebie jej loki rozwiewał ciepły wiatr w ręku trzymała tylko kolorowy liść widziałeś ją wczoraj minąłeś szybkim krokiem a ona spojrzała się w twoją stronę kryjąc aureolę
W drogę
wsypałam piasek w worek by nie zapomnieć pierwszego krzyku wysypię gdy będę po chmurach chodzić
metro
staramy się zrozumieć ten świat
pędzący donikąd
dotykamy wciąż świeżych ran
jak niewierny Tomasz
na przystanku tłumy ludzi
a człowiek krzyczy ratunku
woła Boga
tysiące bezdomnych ofiar chorych
i ludzi błagających o pomoc
a ty a ja
może najwyższy czas
pomóc jednemu z nich