Moje codzienne zatrzymanie 2020.08.28
Mt 25,1-13
W dzisiejszej Ewangelii Chrystus Pan opowiada nam przypowieść o dziesięciu pannach. W obrazowy sposób chce nam uświadomić konieczność bycia gotowym na spotkanie z Nim w wieczności. Nie jest to jedyna przypowieść, która ma taki cel. Spróbujmy przyjrzeć się jej bardziej szczegółowo.
Wieczność ukazana jest w tej przypowieści jako uczta weselna, a więc jako coś szczęśliwego. Jednak wielu współczesnych ludzi, nawet tych wierzących wydaje się inaczej widzieć tę rzeczywistość. Wielu o niej po prostu nie myśli, bądź z lęku, bądź z zafascynowania doczesnością. A ty jak na nią patrzysz? Czy jest to dla ciebie coś, co postrzegasz jako dobre i czekasz z utęsknieniem na nią? A może widzisz w niej coś o zabarwieniu niekoniecznie dobrym i starasz się nie myśleć o wieczności?
Panny ukazane w dzisiejszej perykopie to obraz ludzi. One jednak wszystkie bez wyjątku chcą mieć udział w radości wesela. Jednak niektóre były przygotowane na ewentualne czekanie, inne nie. Oliwa w naczyniach jest symbolem czuwania i gotowości. Łatwo zauważyć, że panny nieroztropne nie czuwały i nie były gotowe na spotkanie z oblubieńcem, który opóźniał się, a kiedy one poszły dokupić oliwy do lamp, przyszedł z zaskoczenia. Jak wygląda twoje przygotowanie na spotkanie z Panem? Czy jesteś jak te panny mądre, czy nieroztropne? Czy starasz się tak żyć, aby zawsze być gotowym na spotkanie z Bogiem? Czy może odsuwasz myślenie o tym na późniejszy czas? Co by się stało, kiedy Pan przyszedłby niebawem, jesteś gotowy?
Na zakończenie podzielę się z wami krótką historią, która z jednej strony napełnia moje serce wdzięcznością, a z drugiej smutkiem. Spotkałem niedawno człowieka, w sumie młodego, który jak powiedział spotkał Boga w swoim życiu i jest szczęśliwy. Podczas naszej rozmowy wyszło jednak, że jego bóg jest wszystkim, nie jest absolutem osobowym, Jezus jest tylko człowiekiem, który odkrył boga w sobie. Mówiąc krótko typowy New Age. Powiedział również o tym, że wystąpił z Kościoła, choć wcześniej był zaangażowany, bo nawet grał w jakiejś scholii etc. Próbowałem go przekonywać i ukazywać błędy w jego rozumowaniu, ale nie jest to proste, kiedy ktoś odrzuca jakiekolwiek definicje i po swojemu definiuje wszystko. Całe to spotkanie uzmysłowiło mi jak wielkim darem od Boga jest wiara, za który jestem Mu bardzo wdzięczny. Ale jest to dar, o który mamy się troszczyć, bo możemy go stracić i pogubić się, a w konsekwencji usłyszeć, to, co te nieroztropne panny: „Zaprawdę, powiadam wam, nie znam was”. Z drugiej strony zmartwiło mnie to, jak ludzie potrafią sami sobie życie komplikować. To, że ten spotkany człowiek uważa się dziś za szczęśliwego, nie oznacza, że takim będzie zawsze, bo w jego sercu nie ma prawdziwego Boga, który mógłby to serce wypełnić i zaspokoić w pełni.
Pozdrawiam i błogosławię ks. Jacek